Poświęcenie...
... nie znoszę tego słowa, jest takie, no właśnie
jakie, dlaczego go nie znoszę? Hm siedzę i siedzę, myślę i myślę, jak
śpiewała Beata :) i dochodzę do wniosku, że nie lubię słowa poświęcenie, bo
gdyby ktoś mi powiedział, że dla mnie coś poświecił miałabym automatycznie
wyrzuty sumienia, a jednocześnie dziwne, bo jednak miło by było gdyby ktoś
specjalnie dla mnie poświęcił coś tylko po to, by mi zrobić przyjemność...więc
jak to jest z tym poświęceniem?
Tak naprawdę robienie czegoś dla kogoś sprawia nam
przyjemność i sprawia ze czujemy się lepiej.
Egoistycznie patrząc zatem, robiąc
coś dla kogoś, robimy sobie dobrze, bo czujemy się przez to lepiej ... no i
fajnie ....problem pojawia się chyba wtedy jak przemykają nam przez głowę myśli
...ja wczoraj zrobiłam dla niego to i to , a on co dla mnie zrobił? Ja się
poświęcam dla tej rodziny, a oni ..ehh wiecznie jakiś problem ...co z tą
rodziną jest nie tak, czemu nie widzą, że robię dla nich to, czy tamto, zero
empatii, zero wdzięczności! krzyczą czasem myśli w mojej głowie i tylko w
głowie , bo jak powiedziałabym to na głos automatycznie miałabym wyrzuty
sumienia , bo nie znoszę słowa poświęcenie , a przecież tak naprawdę to jest
poświęcenie.
Poświęcam dzieciom, mężowi czas, który często tak bardzo
chciałabym mieć dla siebie , poświęcam swoje ulubione potrawy kosztem gotowania
tego co oni lubią, poświęcam swój odpoczynek weekendowy na rzecz dwudniowej,
dwuetapowej imprezy urodzinowej córki. Swoje potrzeby typu fryzjer, jakiś może
manicure nie mówiąc o nowym ciuchu, poświęcam na rzecz nowych rzeczy i
przyjemności dla reszty rodziny. I tak naprawdę na co dzień tego nie zauważam ,
ale czasem, kiedy padam na twarz i cały świat zachowuje się tak jakby działał
przeciwko mnie, TAK, właśnie wtedy wpada
mi do głowy ta uporczywa myśl:
A JA ?
Gdzie w tym wszystkim jestem JA, co do
cholery ONI robią dla mnie? I natychmiast zaraz po tej, wpada myśl następna,
przestań babo miauczeć...poświęcenie, poświęcenie, poświęcenie ...ehhh jak ja
nie znoszę tego słowa. Ehhh jak fajnie byłoby gdyby ludzie zwłaszcza Ci których
kochasz i którzy dobrze wiesz, że też Cię
kochają nie zapominali na co dzień o miłych gestach i pamiętali, że skoro znów
są schabowe w panierce ociekające tłuszczem (ble) na obiad to dlatego, że TY je
lubisz, a ja lubię jak lubisz moje obiady...
Macie
też tak?
Czy może to ja po prostu jestem stuknięta?
A skąd mój wywód, hmmm taka sytuacja...oddałam tym dwóm małpom
(moim córkom) swoje buty, dwie pary! Jedna i tak mi je cichaczem podkradała, "
no bo mamo! po co masz buty co mi się podobają już od zeszłego roku", no
to oddałam. Druga "yyyy...mamo mówiłaś, że będę mogła czasem pożyczyć te
buty co sobie kupiłaś ostatnio, gdzie one są , mogę ?" weź ....i tak
wzięła na stałe. Głupie co ? To tylko buty , lecz dla mnie to AŻ buty, MOJE
butki, buteczki, to nic, że mam ich ze 100 par.... to jest poświęcenie wagi
najwyższej dla maniaczki butów.
No ale dziewczyny szczęśliwe jak dziecko w
lunaparku ... kiedyś sobie odkupie. Tymczasem niech je czyszczą , bo Mikołaj
nadciąga!
Buziaki mikołajkowe dla Wszystkich :)
O tak, ja też mam czasem te głupie myśli o poświęceniu. Ale staram się nie obarczać - tymi myślami - moich najbliższych. Ciężko czasem jednak przemilczeć to co człowieka męczy. Zawsze jednak w tedy myślę o mojej mamie, które swoje poświęcenie "wyrzygiwała" nam przy każdej możliwej okazji. To bardzo otrzeźwia głupie myślenie...! :*
OdpowiedzUsuńJak mnie nachodza takie myśli, to się ubieram i oznajmiam, że mam wychodne :)
OdpowiedzUsuńKażdy widzi inaczej, również poświęcenie.
OdpowiedzUsuńJak robię coś dla moich dzieci, męża, których kocham najmocniej na świecie, to nawet, jeżeli jest to wbrew mim wyobrażeniom, jestem zmęczona, brakuje mi czasu, wolałabym inaczej- to jest to miłość. Kiedy robię coś dla ludzi których nie toleruję, nie lubię, wręcz, nie cierpię, jednak z jakiś powodów siły wyższej, przyświeca temu jakiś wyższy, większy cel - i robię coś wbrew własnej woli, to jest to poświęcenie :-)