Śmiesznie zabrzmiało, lecz mi niekoniecznie jest do
śmiechu. Jedno z moich Jajek wraca do Kukułki. Porażka, czy sukces
wychowawczy? - od dwóch tygodni zadaję sobie to pytanie. Czy
zrobiłam coś nie tak, czy moje metody jednak nie są skuteczne?
Otóż analizuję, rozpisuję, rozważam i rozmyślam...i ból głowy,
i łzy w poduszkę, i ból brzucha z nerwów, ze strachu...i eureka.
Nie! przecież to właśnie dzięki tym "moim metodom" Jaja
potrafią myśleć samodzielnie i podejmować własne decyzje. Są
już świadome, że każdy krok w życiu niesie za sobą określone
konsekwencje. Potrafią głośno mówić czego chcą, potrafią
nazwać emocje, które nimi targają, wiedzą że mają prawo do
własnego zdania.
I tak w ślad za tym poszła decyzja jednego z
nich, że chce zamieszkać z mamą.
Było mi ciężko, trudno tak oddać
dwa lata, jednak nie ja tu jestem najważniejsza, najważniejsze jest
dobro dziecka. Jeśli "tam" będzie szczęśliwa, jeśli
tego właśnie chce? Poszła więc fala rozmów, pokazywania
wszystkich stron, mówienia o konsekwencjach. Jednak mimo to Jajo
zdecydowało, a skoro dostało możliwość wyboru trzeba się
trzymać tego co się powiedziało. I jedzie!
Po Wielkanocy skończy
się moja dwuletnia Wielkanoc z Jajami ... zostanie mi permanentna
Wielkanoc z Jajem, bo jedno wylatuje z mojego małego gniazdka, a
drugie twardo zostaje. Zostaje, bo tak chce, zostaje, bo tu jest
szczęśliwa, zostaje , bo taką podjęła decyzję wraz z jej
konsekwencjami. I śmiać się mam, i cieszyć , czy płakać ...nie
wiem? Smutno mi i wesoło jednocześnie. Muszę się chyba oswoić z
tą sytuacją.
I przypomniały mi się słowa mojej rodzonej, dorosłej już Kurki "już wiem czemu jesteś
ultramatką ... bo dajesz możliwość wyboru, ale uświadamiasz jakie
mogą być konsekwencje".
Nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz. Zdecydowanie jest to trudna sytuacja. Uświadamianie konsekwencji wyborów to bardzo dobra nauka na przyszłość dla naszych dzieci. Jesteś ultramatką, w moich oczach również:) Spokojnych Świąt.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTak z ciekawości... czy to aby nie jest to Jajko co to musiało odpracować swój niecny wyczyn przywłaszczenia cudzego mienia...?
OdpowiedzUsuńNie, to nie to Jajo:) Pozdrawiam
UsuńNo to nie ma powodów do zmartwień typu "czy coś zrobiłam źle"! Jajo, które nabroiło zostaje mimo kar i burzy hormonów, drugie Jajo (tak jak piszesz) ma swoje potrzeby emocjonalne, które musi spełnić - iść swoją drogą! Na pewno nie jest to łatwe (dla nikogo w rodzinie, przypuszczam), ale według mnie nie powinnaś sobie nic zarzucać. Tak jak Cię czytam, to wydaje mi się, że kochasz swoje wszystkie Jaja tak mocno i szczerze jak tylko potrafisz. Trzymam mocno kciuki za spokój ducha!!
UsuńRozumiem Twoje mieszane uczucia. Niby kukułcze, ale jednak Jajko to Jajko :)
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńWOW! Takie decyzje nie należą do najprostszych, ale mam wrażenie, że świetnie ogarnęła sytuację :)
OdpowiedzUsuńZapewne była to trudna decyzja:)
UsuńUltramatka! Podoba mi się to określenie :)
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiam.
UsuńBardzo trudna decyzja. Myślę, że Matka z Jajami przepłacze jeszcze wiele nocy. Oby tylko Jajo dobrze wybrało i było szczęśliwe.
OdpowiedzUsuń