piątek, 30 września 2016

Książka lekarstwem na jesienne przesilenie

Kocham książki! Czytam dużo, przez okrągły rok. Ale dopiero jesienią owe czytanie ma swój niepowtarzalny klimat.


Gdy byłam mała rodzice na pewno dużo mi czytali. Raz, że nadal mam mnóstwo sponiewieranych książek z tamtego okresu, dwa że raz dwa nauczyłam się czytać sama. W podstawówce dostawałam kary za czytanie w nocy pod kołdrą, a w liceum zaczęły się lektury obowiązkowe (bleeee) i wtedy właśnie odkryłam piękno biblioteki.

Piękno to odkryłam przede wszystkim ze strony zaplecza szkolnej biblioteki, bo to tam właśnie spędziłam większość wagarów, he. I mimo, że przede wszystkim pomieszczenie to (no cóż – przesiąknięte wspomnianymi lekturami)służyło mi za kryjówkę, przy okazji (albo przede wszystkim) raz i na zawsze, po wsze czasy wpoiło mi miłość do książek.

Nie, w liceum wcale nie mieliśmy jakiegoś wypasionego bibliotecznego zaplecza. Pracowały tam za to panie z prawdziwą czytelniczą duszą, pasjonatki, miłośniczki, dobre dusze. I to one utwierdziły mnie w przekonaniu, że czytanie książek – nie z przymusu, a z przyjemności – bardzo pozytywnie kształtuje charakter, poszerza horyzonty i otwiera na drugiego człowieka. Od tamtego czasu czytam naprawdę dużo, często i z wielkim zaangażowaniem. I uwielbiam to!

Jest jedno małe „ale”. Czytam dość szybko (400 stron w dobę, przy normalnym funkcjonowaniu, to tzw. pikuś) i… tylko w wersji papierowej. Już wyłapaliście haczyk? Aha, macie rację. Taka namiętność kosztuje. I to sporo. Mój mąż zazwyczaj mawia, że taniej jest mnie karmić niż zaopatrywać w makulaturę. Trochę przesadza, bo przynajmniej nie jestem wybredna w prezentach – z książki ZAWSZE się ucieszę, he. Ale nie trudno obliczyć ile miesięcznie wynosi moja pasja, jeśli przeciętna książka kosztuje teraz około 25-35 zł, a ja potrafię lekkim wzrokiem przeczytać dwie tygodniowo… Właśnie…

I tu wracamy do biblioteki. Już nie szkolnej, a miejskiej. I nie sama i w trakcie wagarów, ale z moją starszą córką, zaraz po zajęciach w przedszkolu. Bo, drodzy czytelnicy, w moim domu rośnie kolejna zapalona książkomaniaczka (jak nie dwie), a w takim wypadku 500+ chyba nie zdoła pokryć naszego zapotrzebowania na zakupy w księgarniach.

Dałyśmy szansę Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy, a konkretniej jednej z filii, na naszym osiedlu. Nie wiem, czy byliście świadomi, ale w Bydgoszczy jest Biblioteka Główna, która posiada – uwaga! - 21 dodatkowych budynków rozsianych po całym mieście. W naszym znajduje się biblioteka dla dorosłych i osobna dla dzieci. Obie prowadzą przeurocze panie, i to one (tak jak w liceum!) sprawiają, że wracamy po nowe książki prawie co tydzień.

Plusy i minusy korzystania z WiMBP:
- założenie karty trwa tylko chwilkę i kosztuje 5zł na rok (dzieci mają darmowe członkostwo, z równie ładną kartą)
- karta pozwala nam korzystać z Biblioteki Głównej oraz jej wszystkich filii na terenie Bydgoszczy
- oprócz karty dostajemy również swoje konto na stronie www, gdzie oprócz sprawdzenia ile aktualnie posiadamy książek, możemy na przykład sami sobie przedłużyć termin ich wypożyczenia
- również za pomocą owego konta przychodzą do nas powiadomienia o zbliżającym się terminie zwrotu
- książki wypożyczamy za darmo, maksymalnie 5 na jedną kartę
- za ich przetrzymanie (nie zwrócenie w określonym terminie) grozi kara finansowa
- dostępność interesujących nas książek również możemy sprawdzić na stronie www, a w razie potrzeby biblioteka je dla nas zarezerwuje
- obecnie zaplecze bibliotek, dzięki różnym dotacjom i darom jest bogato zaopatrzone
- niestety jednak czasem musimy uzbroić się w cierpliwość i na interesującą nas książkę poczekać nawet i kilka tygodni, bądź też poszukać jej w innych filiach
- i, rzecz jasna, każda z bibliotek ma swoje dni i godziny urzędowania, więc nie możemy sobie do niej wpaść od tak
- natomiast jeśli będziemy na bieżąco z terminarzem naszej biblioteki, możemy wygospodarować czas na spotkania z ciekawymi pisarzami i innymi osobistościami
- albo wybrać się z rodziną na specjalne zajęcia, koncerty czy festiwale.


I najważniejsze:
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."
(przysłowie chińskie)

A któż nie lubi odwiedzać swoich przyjaciół?




2 komentarze:

  1. Ja żałuję, że tak szybko nie czytam, a do tego niesamowicie szybko męczą mi się oczy, minus bycia okularnicą :) Zaczęłam czytać po urodzeniu córki i teraz czytam najwięcej jak się da :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać. Tylko wpadam w ten książkowy świat po uszy. Jak czytam to nie widzę nie słyszę i nie reaguje na to co się dzieje w domu. Co ma pewne plusy. Czasem jak mnie Miniaturki męczą uciekam w lekturę. A te stoją przy mnie i pytają: kiedy obiad?! I też niestety czytam szybko więc jeśli książki kupuję to cała serię.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz wyczekiwany i mile widziany:)